sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 8

*Perspektywa Liama*
Jebane chuje z policji chyba nie mają życia.Żadnej suki nie zgwałciłem,ale oni muszą mi truć dupę.Podszedłem do dwóch psów,którzy byli ubrani po cywilnemu.
- Czego chcecie,panowie? - byłem wściekły i to było widać.Wyciągnij rączki Payne,przyszliśmy po ciebie.
- Jest może tutaj pani Rose White? - nagle do klubu wbiegł wściekły chłopak z burzą loków na głowie.
- Gdzie jest Psychotic?! - kolejny amant naszej Rosie.Spojrzałem na niego dziwnie,a on wywrócił stół.Ma jakieś problemy z agresją?Bie ładnie panie policjancie.Wysłałem Malikowi sms by spierdalał razem z Rose.Teraz czas bym im krył dupę.
- Niestety Zayna nie ma,dziś miał ważne sprawy na mieście.Może pojawi się później,ale bym na to nie liczył - a teraz spierdalać suki jebane.No już,nie ma was tutaj.
- Poczekamy sobie - Lokowaty usiadł na krześle,obserwując cały klub czy aby na pewno nie ma tu jego upragnionej pani White.Kutas się zdziwi,kiedy okaże się,że jej nie ma,bo już uciekła z Malikiem.
- Może drinka? - może idź sobie,bo bez celu grzejesz tu dupę?Chłopak spojrzał na mnie,chciał coś powiedzieć,ale zatrzymał to dla siebie i pokiwał głową na nie.To będzie długa noc...
*Perspektywa Rose*
Gdy Zayn dostał sms'a,złapał mnie za rękę i mijając Jessie,wyprowadził mnie z dyskoteki.Wsiadliśmy do auta,ruszając z piskiem opon usłyszałam jego "kurwa".Kilka minut i byliśmy w domu,gdzie Zayn zapalił śmierdzącego papierosa popijając go jakimś alkoholem.Przepraszam,ale nie jestem znawcą tego typu trucizn.Nienawidzę pijaństwa.Ogólnie Psychotic jest zupełnie przeciwieństwem mnie,a jednak mu uległam.Ma swoje zasady oraz morały,a dla mnie sensem życia jest rodzina.Moja mam swojego czasu chciała mnie wysłać do zakonu,a teraz nici z tego.Pewnie gdyby to usłyszał wyśmiałby mnie.Każdy podobno tak miał reagował.Rodzice powtarzali mi,że ludzie są okrutni i zazdrośni.Boję się być tutaj z nim...
- Rosalie,powiedz mi czemu mnie nienawidzisz? - przyciągnął mnie do siebie,co wywołało u mnie szybsze bicie serca.Chyba go lubię,pomimo jego charakteru.
- Ale ja cię lubię - powiedziałam patrząc mu z dołu w oczy,jego czekoladowe oczy są chyba lekko załzawione.
- Nauczę cię żyć - pocałował mnie,a ja chciałam się odsunąć,lecz jego mocny uścisk na talii nie pozwolił mi rego zrobić.
- Od dziś nie jesteś jebaną zakonnicą,ale wolną dziewczyną.Będę twoim nauczycielem.Musisz się mnie słuchać.Zapomnieć o tym jak twoi ukochani rodzice zatruwali ci umysł tym kłamstwem.Możesz kochać Boga,ale musisz żyć.Oni ci kazali pamiętaj,że sama decydujesz o swoim losie.Jest wiele rodzin w tych czasach,którą wierzą i nie są w zakonach - moi rodzice mówili,że jeśli nie będę siostrą zakonną to nie kocham Pana Boga.Czyżby kłamali?
- Oni chcieli cię tam wysłać by żaden mężczyzna nie mógł cię mieć,a w szczególności ja.Jesteś moja - owinął sobie moje włosy wokół nadgarstka i pociągnął za nie bym odchyliła głowę,zapiszczałam z bólu.
- Nie chce ci robić krzywdy,nie jesteś jak te inne suki,ale musisz się mnie słuchać.Jesteś poza moim prawem.Jesteś dla mnie jak diament.Nie chcę  cię stracić,ale oszlifować - puścił moje włosy i podał mi szklankę z alkoholem.Ble...nie ma mowy.
- Spróbuj - wypiłam trochę substancji,która chyba właśnie wypaliła mi gardło.
- To jest nie dobre - lekko zakręciło mi się w głowie i oddałam mu szklankę.
- Przyzwyczaisz się,Rosie.To dopiero początek.Jutro nauczymy cię jak się bronić - pogłaskał mój policzek.
- Ale po co mi to?Ty mnie zawsze bronisz - czy on mi coś sugeruje?
- Nie wiem co zrobią twoi rodzice...Mogą mi cię zabrać,a wtedy cię nie ochronię.Jesteś silna,ale nie zdajesz sobie z tego sprawy.Ja to w tobie odkryję.Pokażę ci,że nie potrzebujesz kutasa Stylesa...chociaż według mnie to  jego powinnaś obawiać się najbardziej - spojrzałam na niego
lekko zszokowana.Harry jest zły?To kto jest dobry?Czemu chce mnie usamodzielnić?Przecież jeśli to zrobi tak jakby nie będę go w nie których kwestiach potrzebowała.To wszystko jest takie trudne.
- Pamiętaj w życiu nie jesteśmy sami,ale musimy wiedzieć komu ufamy,a z kim walczymy.Inaczej przegramy - wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.Zdjęłam buty,a on zsunął mi sukienkę.
- Nie chce tak spać - zakryłam bieliznę,cała zarumieniona.
- Rose,spójrz na mnie.Musisz mi zaufać,jesteś piękna.Nie masz się czego wstydzić.Jesteśmy tu sami.Tylko ja i ty.Dopóki sama nie będziesz w stanie obronić się przed światem,ja to zrobię - położył się obok w samych bokserkach,patrząc na moje ciało z wielkim pożądaniem w oczach.TO i chyba alkohol dodało mi odwagi by przytulić się do niego,a w między czasie zrozumieć to co chce mi przekazać.Muszę walczyć nawet z bliskimi,być wolna.Po prostu bym była sobą,a nie tym czymś co zrobili ze mnie nienawistni rodzice.Psychotic otwiera mi oczy na życie.
- To nie ciebie powinnam się bać,ale tego czym teraz jestem - powiedziałam zamykając oczy do snu.
- Zmienię cię choćbym miał walczyć przeciwko całemu światu.Będziesz Rose White,a nie tym zniszczonym przez nich człowiekim.Poprowadzę cię całkiem nową drogą,ale tylko ty zdecudujesz czy nią pójdziesz i czy zabierzesz mnie ze sobą - wtulił nos w moje włosy,a ja odpłynęłam.w krainę snów.
*Następny dzień - ranek*
Obudził mnie głośny strzał,zerwałam się z łóżka i ubrałam się tak:
To nie jest mój styl,ale trudno.Wzięłam jedną kanapkę,zjadłam a następnie zbiegłam na dół,nie mogłam znaleść Zayna.Wybiegłam na zewnątrz i zobaczyłam go strzelającego do puszek.Że co?!
- Wstałaś.Teraz zaczynamy szkołę.Podejdź - zrobiłam jak mówił,a on klepnął mnie w tyłek tak,że podskoczyłam.
- To jest ta szkoła?! - zdenerwowałam się na niego i to bardzo.Na co on sobie pozwala jak mu zaraz pokażę!
- Mogę zrobić to,a nawet więcej.Rozbiorę cię i... - wypchnął biodra do przodu.Chciałam mu dać z liścia,ale on złapał moją rękę i odwrócił mnie tyłem przyciskając mój tyłek do swojego krocza.
- Fanie nie? - zaczęłam się szarpać,krzycząc by mnie puścił.Co za kretyn!
- Walcz Rosalie - gdy prawie pocałował mnie w szyję,odwróciłam się i odepchnęłam go.
- Celuj w moje najsłabsze punkty - gdy chciałam go kopnąć w krocze,złapał moją nogę i mnie wywrócił.
- Ałaj!Nie mogę - zaczęłam się otrzepywać z piasku.
- Wstawaj i walcz - podszedł do mnie i popchnął na ziemię,siadając na moich biodrach.Zaczęłam go uderzeć w brzuch.
- Rose.Wiem,że dasz radę - zaczął zsuwać mi bluzkę.Nie miałam siły,ale miałam mózg.Zabrałam mu broń i zrzuciłam go z siebie.Teraz ja byłam na górze.
- Brawo,skarbie - powiedział,a ja dyszałam zmęczona i położyłam się na nim.
- Wiedziałem,że to nam szybko pójdzie - wstał podnosząc mnie,przytrzymał mnie chwilę bym nie upadła.Gdy chciałam mu oddać broń powiedział bym ją zatrzymała,bo teraz ja będę strzelała.Ale ja do nikogo nie strzelę.
- Możesz strzelać,ale w obronie własnej i tylko tam gdzie go lub ją to powstrzyma przed złapaniem cię oraz zastrzeleniem - już teraz nic nie rozumiem,czemu ktoś miałby mnie chcieć zabić.Czy ktoś mi to w końcu wyjaśni?
- Gdzie możesz strzelić by go unieruchomić? - hm...niech ponyślę.
- Nogi no i ręce - uśmiechnęłam się dumnie,a on także odwzajemnił gest.
- No i w fiuta,biedaczek nie będzie miał dzieci.Ale zanim pobawimy się w strzelanie w lesie do drzew.To musisz zobaczyć jak się wkłada naboje i naładowuje broń oraz poćwiczyć celność - pokazał mi puszki ustawione na krzesełkach.Były różne wysokości.Chyba dam radę.Psychotic zaczął mi pokazywać jak wkłada się naboje i naładowuje broń,a potem kilkukrotnie musiałam to powtarzać.Następnie zajęliśmy się tym jak trzeba ją trzymać.Na razie muszę używać dwóch rąk,ale Zayn mówi,że to kwestia wprawy.Po żmudnych 2 godzinach ćwiczeń,zaczęłam strzelać do puszek.Za pierwszym i drugim razem było okropnie.Za trzecim pocisk tylko drasnął puszkę,ale czym bardziej trenowałam tym lepiej mi szło.Po wielu próbach strąciłam wszystkie puszki.
- Na dziś koniec,ale jeszcze dużo musisz się nauczyć - jękłam niezadowolona,to jest takie trudne.
- A co będziemy robić jutro? - poprawiłam bluzkę i oddałam mu broń,którą schował do spodni.
- Jutro kilka technik samoobrony,ćwiczenia z bronią i zaopatrze cię w pistolet,gaz pieprzowy oraz prezerwatywy - uśmiechnął się, a potem oblizał usta.
- Po co mi prezerwatywy i reszta? - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Gumki,bo pokażę ci jak seks może być zajebisty,a reszta bo zaczęła się gra o twoje życie - spoważniał,a ja spojrzałam na niego z łzami w oczach.Co ja zrobiłam?I kto chce mnie zabić?Teraz rozumiem po czyjej stronie muszę być.Poszliśmy do domu,a na stole leżała koperta.Psychotic ją otworzył,a treść zwaliła mnie z nóg.
"Nie uciekniesz za daleko Rose.W końcu cię znajdę,a wtedy będziesz moja.I nawet Malik nie zdoła mnie powstrzymać.Zostawiłem ci niespodziankę w kopercie"
Zayn wyjął zdjęcia na których była Jessie cała w krwi przywiązana do krzesła.Boże!
- Musimy uciekać,znalazł nas - złapał mnie za rękę i pociągnął na górę,zaczął wyjmować walizki spod łóżka.
- Zayn,ale Jessie.Musimy jej pomóc - powiedziałam,gdy łzy zaczęły mi spływać po policzkach.
- Ja tylko dbam o ciebie.A jej nic nie zrobią - splunął na podłogę.
- Jeśli chcesz by nikomu nic się nie stało słuchaj mnie.Jestem twoim bezpieczeństwem,zrozum to - złapał moje nadgarstki i patrzył mi prosto w oczy.
- Teraz idziesz tylko moją drogą - odsunął się,a potem podał mi walizki.Szybko biegłam za nim do auta.Wsiadliśmy i znów jechaliśmy z piskiem opon.Muszę mu ufać,on chyba zna tego człowieka bardzo dobrze.Będę ćwiczyła,szkoliła się,ale nie pójdę jego drogą...Odnajdę Jessie,czy mu się to podoba czy nie.Stanęliśmy na stacji by zatankować.Gdy Psychotic poszedł zapłacić,zabrałam broń i zaczęłam biec w stronę jego domu.Poczekam na tego złego człowieka,a potem zrobię wszystko by uratować Jessie.Nikt mi już nie przeszkodzi...Rose,jest nareszcie sobą

3 komentarze:

  1. Jak zawszę rozdział super, czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rose taki hardkor xD Zayn to Zayn (a'ka twoja prywatna suka). Harry, wybacz, ale spieprzaj od Rose, masz swoją *ten uczuć, kiedy tylko ty i autorka widzą, o co chodzi hehe*
    Weny, bae! Ily <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow,czekam na kolejny rozdział
    :*

    OdpowiedzUsuń